Depeche Mode 40 lat zespołu


Hej Kochani,
Jeśli macie chwilę na depeszowe refleksje to proszę napiszcie w komentarzach swoje uwagi i przemyślenia na temat losów zespołu Depeche Mode. Być może z czymś co napisałam się nie zgadzacie? Może chcielibyście coś dodać …
 
W latach osiemdziesiątych Depeche Mode ze swym przesłaniem, trafiło na odpowiedni grunt i na odpowiedni czas. Ich utwory były odskocznią dla młodych ludzi przytłoczonych szarzyzną i beznadzieją. Być może to właśnie nowatorstwo chłopców z Basildon oraz ich muzyka z „proletariackim” przesłaniem sprawiła, że wzniecili w ludziach ogromną pasję i przywiązali do siebie na zawsze oddanych fanów.

Depeche Mode od 40 lat, cieszy się ogromną popularnością, zwłaszcza w USA oraz w środkowo-wschodniej Europie, a szczególnie w Niemczech i byłych krajach zza żelaznej kurtyny. Ojczyzna członków grupy – Wielka Brytania, nigdy do końca ich nie pokochała. Trudno mi jednak w tej chwili rozstrzygać, dlaczego tak się stało. Być może dlatego, że kulturowo Brytyjczycy cenią imperializm, a być może dlatego, że są zbyt konserwatywni. Fakty są takie, że w Wielkiej Brytanii ich płyty sprzedają się słabo i zawsze się tak sprzedawały. Na pytania o Depeche Mode Brytyjczycy odpowiadają, że nie wiedzą o kogo chodzi, albo zastanawiają się czy ta grupa jeszcze istnieje. Tymczasem w Europie i w USA ich twórczość jest ceniona nieprzerwanie od czterdziestu lat. Trudno znaleźć kogoś, kto by nie wiedział, że Depeche Mode gra, tworzy i odnosi sukcesy.

Martin Gore (kompozytor i autor tekstów), podobnie jak reszta jego kolegów z zespołu, urodził się w rodzinie robotniczej, wszyscy pochodzili również z rozbitych rodzin. Mieszkali w Basildon, miasteczku które powstało z „niczego” poza zaprawą murarską, jako sztucznie utworzone miasto, przeznaczone dla 80.000 mieszkańców, będących „nadwyżką” ludności, której nie mógł pomieścić wschodni Londyn.
Ich wędrówka poprzez gorzkie dzieciństwo i młodzieńczy bunt, ku oczyszczeniu, odzwierciedla się w mroczno – optymistycznej muzyce. Depeche Mode tak wiele znaczą dla swoich fanów, bo ich utwory emanują pełną bólu, przejmującą siłą, niosącą nadzieję na światło i ucieczkę od smutnego losu. To co czuł Martin Gore znajdowało swój wyraz w muzyce i tekstach, a to co czuł Dave Gahan wybrzmiało w jego wokalu.

Jednak tym, co urzeka fanów Depeche Mode nie są wyłącznie ich utwory, ale też elektronika, po którą zespół sięgał często wbrew obowiązującej modzie. Wypracowane przez nich nowatorskie zastosowanie analogów wyewoluowało w latach osiemdziesiątych w rewolucyjną technikę samplingową. Na ich płytach pojawia się cała masa różnych „brzmień znalezionych” takich jak śmiech zarejestrowany na pokładzie samolotu, sygnał telefonu, odgłos silnika porsche, strojenie radioodbiornika, bicie serca, oddech, syrena statku, odgłos metalu uderzanego młotkiem na złomowisku, stukot pręta o betonowe konstrukcje, odgłos kroków, syk dezodorantu i mnóstwo innych dźwięków pozyskanych ze źródeł pozamuzycznych. „Samplowaliśmy akustyczne brzmienie świata” – tak tę otwartość słuchową opisuje jeden z producentów nagrań Depeche Mode.

Po prostu grali pop na syntezatorach i to był strzał w dziesiątkę, ponieważ w owych czasach za muzykę elektroniczną brali się ludzie będący po szkołach artystycznych. W pejzażu dźwiękowym wokal rozbrzmiewa na drugim planie, a utwory są separowane odcinkami instrumentalnymi. Melodie są proste, oparte na powtarzalności schematów melodyczno-rytmicznych. Prawie wszystkie kompozycje mają budowę zwrotkową. Członkowie zespołu posługują się gitarami elektrycznymi oraz instrumentami perkusyjnymi, jednak najważniejsze są syntezatory. Jak wspomina jeden z producentów, członkowie angielskiej grupy mieli obsesję na punkcie rytmu; ideałem w tym względzie był dla nich robot, tzw automat perkusyjny. Zmiany tempa (zwolnienie, przyspieszenie) nie należą do preferowanych środków wyrazu. Podobny brak zainteresowania wykazują muzycy wobec zmian dynamiki. Utwory Depeche Mode mają budowę warstwową. Kolejne warstwy sonorystyczne przyrastają co kilka, kilkanaście taktów, tworząc coraz bogatsze współbrzmienie. Najważniejszy jest fragment początkowy – fundament rytmiczny (tzw. loop), a zarazem warstwa dźwiękowa wyznaczająca klimat całego utworu.

Na początku istnienia grupy (1981 rok), Depeche Mode postrzegano jako zespół grzecznych dzieciaków pracujących w bankach i w innych instytucjach finansowych, aby zarobić na instrumenty. Chłopców, co na swoich plecach taszczyli instrumenty na koncert, aby na drugi dzień rano zjawić się w pracy. Wizerunkowo byli na drugim biegunie od wyszukanego, luksusowego blasku wiecznie nadętych, prowadzących hedonistyczny styl życia zespołów rock and rolla.

Jednak, zaledwie kilka lat później było już zupełnie inaczej. Alan Wilder, który zastąpił w grupie Vinca Clarkea, (notabene był to jedyny członek zespołu, który miał akademickie wykształcenie muzyczne), odegrał bardzo istotną rolę w odejściu zespołu od cherubinowo – dyskotekowych korzeni.
Kiedy w 1988 roku występowali przed siedemdziesięciotysięczną widownią w Rose Bowl w Pasadenie, byli już potęgą. Ich popularność osiągała ogromne rozmiary, stali się maszynką do zarabiania pieniędzy. Utrzymywali silą więź z publicznością nastrojowymi hymnami opowiadającymi o winie, grzechu, odkupieniu, mrocznej stronie związków, a wszystko to skąpane w niejednoznacznych tekstach i seksualności.

„W pewnym sensie niepostrzeżenie deprawujemy ten świat” – mówił Martin Gore wkrótce po tym jak w 1986 roku ukazał się singiel „Stripped”. Zaraz potem dodał „nazwij się grupą pop, a ujdzie Ci na sucho wiele więcej”.

Jenak mimo tego, że wspięli się na wyżyny a ich nagrany w 1990 roku album „Violator” rozszedł się w siedmiu milionach egzemplarzy, Andy, Martin, Dave i Alan przechodzili najbardziej ponury okres w ich życiu. Doświadczali koszmaru samozniszczenia, jaki niesie ze sobą sława i pieniądze. Trudno było uwierzyć, że to Ci sami chłopcy z Basildon. Po trwającej ponad rok trasie koncertowej promującej płytę SOFAD (1993) Andy miał załamanie nerwowe, Martin cierpiał na ataki lękowe spowodowane nadmiernym piciem alkoholu, Dave stał się niemal parodią wiecznie naćpanego gwiazdora, a Alan nie wytrzymując nierównego podziału obowiązków odszedł z zespołu. Doświadczenia te znajdowały odzwierciedlenie w tworzonej muzyce, nadawały jej mroczny charakter, sprawiały, że przemawiały do tysięcy wyalienowanych mieszkańców przedmieść na całym świecie. Ludzie wrażliwi, samotni i z problemami odnajdywali w twórczości Depeche Mode siebie i swoje odbicie.

Oczywiście narkotyki i skoki adrenaliny powodowane występowaniem przed tłumami ludzi, skończyło się tym, że wokalista Dave Gahan pogubił się w zdrowej samoocenie, łatwo dawał się ponieść swoim absurdalnym fantazjom. Pewnego razu skoczył w tłum bo zapragnął przejść po ludziach, jednak nie przewidział, że ludzie rozstąpią się. Upadł na ziemię, mocno poturbowany.

W tym czasie Dave przekraczał cienką granicę pomiędzy wypływającym z egoizmu samouwielbieniem, a koniecznością sprostania wymaganiom, jakie stawia przed wykonawcą publiczność. W wyniku prowadzonego trybu życia, przedawkował narkotyki i doznał zapaści. Na szczęście udało się go uratować. Dzięki swojej determinacji, a także dzięki swojemu przyjacielowi Jonathanowi Kesslerowi, który na siłę zawiózł go na odwyk po 2 latach leczenia wyzwolił się z nałogu. Po upadku na dno, nastąpiła długo oczekiwana przemiana. Gahan z wyniszczonego narkotykami wraku człowieka stał się tym kim jest teraz. Od kilkudziesięciu lat żyje w trzeźwości. Wielką zasługę przypisuje temu stanowi rzeczy swojej obecnej żonie Jennifer.

Dziś, po ponad czterdziestu latach tworzenia pionierskiej, nastrojowej muzyki, przedawkowań graniczących ze śmiercią, wewnętrznych podziałów, aż trudno uwierzyć że Depeche Mode nadal istnieją. Przecież to oczywiste, że dawno już powinni paść ofiarą konfliktów, zmieniającej się mody, narkotyków, alkoholu i niczym nieposkromionego hedonizmu. A oni zaprzeczają „prawom grawitacji” a ich koncerty nadal są wyprzedawane do ostatniego miejsca.

Wnioski

Na przykładzie historii Depeche Mode, nasuwa się konkluzja, że nawet najskromniejszy człowiek, stając się sławnym i bogatym, wcześniej czy później popada w samozachwyt i ulega wielu pokusom, musi walczyć ze słabościami. Losy zespołu, a szczególnie prześledzenie losu Davea Gahana udowadnia, że w głębi swojego ja, jesteśmy w stanie wrócić do trzeźwego spojrzenia i dokonać właściwej samooceny. Niestety, wielu musi upaść na dno, żeby się odbić, a i nie wszyscy zdążą się obudzić na czas.

Magda

Hej! Mam na imię Magda. Jestem z zamiłowania i wykształcenia kulturoznawcą. Kocham naturę, podróże i sport. Interesuję się szeroko pojętą kulturą. Moją pasją jest sztuka, literatura, muzyka i film.

Dodaj komentarz